Dyskusję na temat czym jest wsparcie? Proponuję rozpocząć od poniższego ćwiczenia, gdzie jest jedna i ta sama sytuacja, i dwa różne zachowania kobiety…
W której scence maluch na huśtawce poczuje prawdziwe wsparcie?
W scence nr 1, kiedy kobieta mówi:
Czy w scence nr 2?
Aby tę zagadkę rozwikłać, wystarczy zastanowić się: co sam chciałbym/chciałabym usłyszeć od drugiego człowieka w sytuacji, w której nie do końca komfortowo się czuję?
Dlaczego zakładam, że dziecko na huśtawce odczuwa akurat jakiś dyskomfort?
Z prostego powodu…
Gdy jesteśmy szczęśliwi i wszystko układa się po naszej myśli, to nie potrzebujemy wsparcia 😉
Wracając do pytania… Kiedy ja, będąc na miejscu tego dziecka, poczuję wsparcie? W scence pierwszej czy drugiej?
Jak poczuję się gdy usłyszę: “dasz radę, nie bój się, wierzę w ciebie” – czyli słowa, za którymi tak naprawdę niewiele się kryje? A jak będę się czuł/czuła, kiedy ktoś mnie zapyta: jak rzeczywiście się czuję, jak wolę i czy mam na coś ochotę, czy nie?
Prawda, że ta druga opcja daje pomagającemu możliwość zrozumienia tego, co faktycznie przeżywa i czego pragnie osoba, której udziela wsparcia?
Zadając pytania o to: jak ktoś się czuje, jak odbiera daną sytuację, co jest dla niego ważne, na czym mu zależy – nie tylko lepiej go poznajemy. W ten sposób wzmacniamy nasze wzajemne relacje. Pokazujemy komuś, że jest dla nas ważny, że nam zależy. Dodatkowo tak prowadzona rozmowa pomaga nam samym. Na prawdę.
Jak pomaga? Wpływa na nasz osobisty rozwój. Tak traktując drugiego człowieka, doskonalimy swoje umiejętności komunikacyjne, rozwijamy empatię, uczymy się innego (czyjegoś) spojrzenia na świat, poszerzamy nasze horyzonty.
Pierwszy zestaw zdań z cyklu: dasz radę, nie bój się – jest dość ryzykowny. Może bowiem spowodować, że dziecko z czasem zamknie się w sobie, i przestanie mówić co czuje, skoro to nikogo tak naprawdę nie obchodzi.
Ale pytanie kogoś jak się czuje i co myśli to nie wszystko…
Do pełni szczęścia brakuje jeszcze, aby to, co w odpowiedzi od drugiego człowieka słyszymy, brać za “dobrą monetę”. Nie dziwić się, nie zaprzeczać i nie krytykować. Potrzebne jest, aby pozwolić komuś mieć własne zdanie, tak samo ważne jak to moje 😉
Każdy z nas jest inny – inaczej patrzy i czuje, czego innego pragnie. (I na całe szczęście – jak się nad tym tak dobrze zastanowić… Wyobrażacie sobie świat, w którym wszyscy ludzie pragną dokładnie tego samego i tylko tego? Jakże monotonny i przewidywalny były taki świat? I czy w ogóle miałby szansę przetrwać?). Inność zapewnia różne spojrzenia i pomysły, a to z kolei umożliwia rozwój.
Reasumując…
Każdy ma prawo do własnych odczuć, spojrzenia na świat, i na to, co go spotyka. Ma prawo do działania w sobie właściwym tempie. Ma prawo nie chcieć czegoś, co chce jego rozmówca.
Ale, czy rzeczywiście w to wierzymy i czy umiemy to szanować?
Możesz to sprawdzić:
Po czym poznajesz, że szanujesz odczucia, pragnienia i doświadczenie drugiego człowieka? (Oczywiście takiego o odmiennym charakterze niż Twój, bo ludzi podobnych do siebie to z natury akceptujemy, lubimy, i się z nimi zgadzamy 😉 )
Czy drugi człowiek może być przy Tobie sobą? To znaczy czy nie krytykujesz go? Nie narzucasz swojego osądu i zdania?
Jeśli tak, jeśli w Twoim towarzystwie drugi człowiek może mieć własne zadanie, to zapewne chętnie i często z Tobą rozmawia. I gratuluję, bo dawać innym przestrzeń bez oceniania, to naprawdę wielka umiejętność. Dla niektórych niezwykle trudna do osiągnięcia.
Jeśli natomiast jeszcze nie potrafisz pozostawić komuś jego własnego zdania, i przejść nad tym do porządku dziennego, to mam do Ciebie inne, być może zachęcające pytania:
Co zyskasz jeśli tym, których nie rozumiesz, pozwolisz mieć własne zdanie?
Co zyskasz gdy to zdanie uszanujesz, nie skrytykujesz, nie ocenisz? Co zyskasz, gdy w ten sposób docenisz różnorodność?
Co takie Twoje zachowanie da tej osobie, i co to da Tobie?
Rozwijamy się najbardziej, gdy wychodzimy ze swojej strefy komfortu i próbujemy tego co nowe… Gdy próbujemy dać szansę sobie i innym.
Powodzenia!